niedziela, 6 listopada 2016

PROLOGUE
Wiele lat temu...
Już wiele lat temu Elrina szukała w przyrodzie form, które odpowiadałyby jej komfortowi wewnętrznemu. Specyficznemu rodzajowi estetyki. Odnajdywała je w surowej naturze, mistyce atmosfery, głębi barw, zieleni. Kwiaty - emanowały oczywistym pięknem, Elrina tymczasem kochała się w omszałych skałach. Zachwycała ją potęga nieregularnych form. Dzięki swoim specyficznym właściwościom, umiała zrozumieć leśne zwierzęta i wiele tajemniczych stworzeń.
Lasy tak bliskie jej sercu, otaczały sloneczne, kwiecie łąki. Łąki, po których chadzały jej rówieśniczki. Panny, komponujące wianki z różowego kwiecia na swoje główy. Elrina wielokrotnie  wychodziła spacerować pośród tych pięknych jasnowłosych, równoletnich jej postaci, czując się pozbawiona przy nich własnego blasku. Odnosiła wrażenie,  że włosy równoletnich jej panien pochłaniają wszystkie promienie słońca, jakie tylko mozna schwycić - odbijając na sobie pełnię ich blasku... Czuła się przy nich ciemną, szarą postacią. Tymczasem one, zawsze tak jasne i piękne, każda z nich - piękna i jasna bez wyjątku... Ich naturalnie lśniące slonecznym blaskiem włosy przyciągnęłyby uwagę każdego...
Któregoś dnia, Elrina boleśnie odczuła potrzebę poczucia własnej wartości. Dano jej bowiem do zrozumienia, że nie jest tak niewinna i wartościowa jak panny z łąk. Bo i owszem, nie sprawiała wcale wrażenia takich, jak one. Od czasu bolesnego potraktowania, tak ewidentnie choć niezrozumiale uzasadnionego, postanowiła nie wracac juz na słoneczne pastwiska. Czuła się tam niepotrzebna, niedoceniona, na dodatek uznana za winną swojej niedoskonałości...
Odrzucona uciekała do lasu, swojej oazy. W głębi,  zmęczona natłokiem desperackich uczuć upadała na ziemię, zawsze tuż przy maleńkim stawie. Zmęczona leżała tak bardzo długo. Któregoś razu, przeleżała tak noc i kolejny dzień - zasnęła wówczas nie śniąc, potem przebudziła się. Uniosła tułów na rękach, a nachylając się nad taflą wody, dostrzegła tym razem pewną postać. Czarnowłosa, rumiana elfka odezwała się do niej mówiąc...
"przypatrz mi się..."
Elrina skupiła wzrok na postaci, która dodała, kontynuując... "Jesteś troszkę inna, prawda...?" Nie zamierzając kończyć, elfka przemawiała do Elriny dalej... "Elirno Eloro Fae, jesteś istotą wyjątkową - niezależnie od opinii słonecznych łąk, zrozum to, Ty, zrodzona z mgły i rosy oraz na mchu w cieniach lasu..."
Elrina słuchała. Potem zrozumiała, postać zgraną z tym, co ją wychowało, a więc nie łąkami w słonecznym zenicie, a z poranną rosą, mchem i srebrnym księżycem tulącym właśnie ją każdej nocy do snu, już od samych narodzin...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz