czwartek, 26 stycznia 2017

***
"I znów to samo...", zastanawiała się El... "Intruz kręci się tu już jakiś czas... Ciekawe, kiedy znowu przyjdzie i będzie dotykał moich rzeczy..." myślała, "widać, interesują go moje projekty, zabawne. Heh, a może ma w nich rozrywkę?". Tego dnia znowu zabrała ze sobą aparat fotograficzny na statywie. Zaplanowała sobie taneczną sesję, którą postanowiła nagrać. "No, to do dzieła", pomyślała włączając record, poczym zaczęła tańczyć przy dźwiękach muzyki z małego przenośnego odtwarzacza. Czuła się wolna, ilekroć miała okazję wyżyć się w tańcu na świeżym powietrzu pośród ukochanych drzew... Nagle gwałtownie zastygła na dźwięk, jak jej się zdawało, ruchomej gałęzi. "Rany, co to?!", pomyślała gwałtownie. "No tak, przychodzę do lasu codziennie i nagle straszy mnie ptak siadający na gałęzi... Wszystko ze mną w porządku? Heh...". Tańczyła dalej. Po chwili usłyszała kolejny dźwięk i tym razem nie brzmiał on jak ptak na drzewie... I tu do głowy El uderzyła ta jedna, konkretna myśl - "intruz. On tu jest... ".
Przerwała nagranie - postanowiła nasłuchiwać tajemniczych odgłosów.
Dźwięk wydobywał się znad jej kotlinki. Tak, to był ktoś, bądź coś, co poruszało się stąpając po liściach.
I cichło.
"No jak to...", pomyślała nieco rozczarowana El, "to już wszystko na dziś? Koniec zabawy...?".
Koniec. Dźwięki ustały na dobre, od dziesięciu minut nic już nie zakłócało dziewczynie spokoju jaki dotąd miała w swojej leśnej kryjówce. Jedna tylko rzecz zastanowiła El na dobre - czy ten fascynujący stary dom, opuszczony dom za krzakami na górze, czyżby przestał być domem opuszczonym? Wydawało jej się, że dźwięki dochodziły do niej właśnie stamtąd...
Wieczorem znów postanowiła wrócić starym miastem do domu.

***
Słoneczne łąki wyjątkowo świeciły pustkami,  jednak stworzyło to parze przyjaciół niesamowicie przyjemne warunki do wspólnego spędzania czasu. Anioł, tak wdzięczny Ronnie za wielki wkład w cudowną atmosferę, wrócił do swojego schronienia, myśląc cały czas o jej pięknych długich falowanych włosach i pięknych, dużych niebieskich oczach. Myślał wciąż i wspominał jak miło było mówić do pięknej istoty, która słuchała go z zainteresowaniem, jak miło było słuchać tego, co sama miała do powiedzenia, choć nie mówiła tak wiele, a jednak fascynowała go tak bardzo...
Postanowił przejść się do fontanny, zanim zrobi się ciemno. "Miejsce publiczne", pomyślał. "Czyli to, co zrobiłem ostatnim razem było niestosowne... Ale Ronnie powiedziała, że w moim wypadku... to zrozumiałe...". Zastanawiał się, jak postąpić tym razem, znów potrzebował być czystym, nie tylko sercem.
Postanowił poczekać do wieczora, tak aby i tym razem nikt nie zwrócił na niego uwagi. Postanowił też tym razem nie rozbierać się do końca i nie wchodzić całkiem do basenu fontanny.
Czas płynął tak przyjemnie powoli... Światła tak powoli zmieniały swoją postać... Plac robił się coraz bardziej nastrojowy. Anioł siedział na ławce, sam, przyjemnie zamyślony. Nawet nie zwrócił uwagi, jak zrobiło się zupełnie ciemno. Coś w jego myślach jednak przez chwilę próbowało zakłócić mu to przyjemne skupienie. Czuł bowiem na sobie czyiś wzrok... W jednej chwili instynktownie obrócił glowe w kierunku domyślnego spostrzeżenia - co do którego nie pomylił się... Bo ujrzał sylwetkę czarnowłosej dziewczyny, zupełnie nagle pospiesznie zmierzającej ścieżką wiodącą ku wyjściu ze starego rynku...

sobota, 21 stycznia 2017

(Kolejny ??) Wkurzony post 😊

Hej.
Powinnam zamieścić ten post o wiele wcześniej, właściwie to już w czasach, kiedy chłopaki zaczynali ścinać włosy.

Teraz to jakaś propaganda ANTY, niektóre trendy nie trendy próbują wprawdzie nieraz na nią wpłynąć, ale silna propaganda i tak zawsze wygrywa...

Oto jej niepodważalne argumeny:

"Bo długie włosy to zaniedbanie..."
- moja reakcja? - podnosi mi się ciśnienie... Ponieważ wiem, że to nieprawda! 😡
"Bo to nie modne..."
- nie modne, no i...? Przecież modne nie znaczy wyjątkowe! 😡😡
"Bo nie wygląda się w nich męsko..."
- co proszę?! 😡😡😡 To już lepiej wyglądać... pedalsko?!!!

Ech, według mnie propaganda niezwykle żałosna... Na dodatek jeszcze tak żałosne argumenty słyszę apropos wyższości krótkich włosów nad długimi... Ale, jak się później okazuje - wcale nie lepiej, kiedy chłopiec włosy ścina! Raz, puściej wygląda, dwa, robi się nagle... jednym z wielu tych samych...

Czy ty wiesz, ile chłopiec pozbywa się wraz z włosami? Traci bowiem przynajmniej 75% swojej alternatywnej osobowości, liryczności i romantyczności...

Bo... to jest tak, że...
Kiedy tracisz swoje włosy (załóżmy strzyżąc się na jeża), to nie pozostaje ci juz nic innego, jak przejście na mugolski styl życia... Prosty, mugolski, pozbawiony liryczności... bo oparty na byciu jak reszta, na porzuceniu wyższych potrzeb - jakiż mają one sens bez włosów...?
Pozistaje ci być jedynie... twardzielem (bo cóż innego pasuje Ci po stracie włosów, czymś trzeba teraz imponować...). Takim stanowczy i konsekwentnym (bo przecież włosy ściałeś)...

😿😿😿

Ooo oo tak, teraz kobiety wolą twardych żołnierzy, obślizgłych i umięśnionych MACHO! A nie romantycznych pięknych grajków, rycerzy... Ech, tragedia.

Ja nigdy nie pojmę tego... "fenomenu" bycia macho...
To wg mnie... obleśne. I tyle.

Zresztą, praktycznie każdy z przykładów, jakie zastosuję w dzisiejszym poście poprze powody mojego... wkurzenia.

Kiedy zbierałam materiały obrazkowe, stwierdziłam, że piłkarze są idealnym anty-propagandowym przykładem ścinania włosów.

A oto kilku z nich.

Wilczek śpi, to nie przypomni mi teraz ich nazwisk 😯. Ale znawcy rozpoznają kolesi 😊.

Uwaga, tak oto w dlugich włosach prezentował się ładnie jeden z nich :


Fajnie? Ano i owszem, bardzo fajnie 😊.  Ale zachciało mu się wyglądać jak pedałek... i się ściął...😡

I jak, wygląda lepiej? Nie sądzę...


...prędzej zrobi mi się nie dobrze, niż zdążę skomentować tą "olśniewającą" metamorfozę... 😯😯😯

Przejdę do kolejnego przykładu 😊. 

Rany, widzicie tego macho? "Jeeej, jaki on atrakcyjny!" (Ironia...)


Wybaczcie, ale nie należę do dziewczyn, które lecą na typ "dzikiego kowboja"...

Znacznie lepiej prezentował się on dla mnie jako... heheh,  "Radosny Indianin":


Dacie wiarę? To ten sam człowiek! I wcale nie różnica wieku ma wpływ na jego przemianę, a jedynie ten jeden, beznadziejny ruch jakim jest zmiana imag'u...

Ciężko to przeboleć 😿😿😿

Dlatego przechodzę do kolejnych przykładów. Właściwie do półprzykładu. Taki David Beckham... nawet on jakoś tak niesłychanie fajnie prezentował się w dłuższych włosach... Jak Kurt Cobain, można by rzec...
Kiedyś toto i teraz...


...i wiem dobrze, że naturalnie wiele kobiet mnie nie poprze, bo dzisiejsza propaganda wprost ubóstwia ten nowoczesny wizerunek zgolonego macho-mena...

Ech.

Ale wiecie co? Chyba nic tak nie potwierdzi słuszności mojego posta, jak przykład najtwardszy z twardych. Wprost ewidentny!
Uwaga...

♧ JOHNY DEEP. ♧

Czyli tzw. przystojniak, legendarny niczym smok wawelski. I nie trudno się zgodzić, że toto dobrze wygląda, prawda? ☺.


No i właśnie. Wygląda bardzo dobrze, ale jak dowiodą zaraz moje materiały, wcale nie są to efekty z nikąd (wrodzone). 

Wiecie, że wystarczy ściąć mu włosy, żeby... przestał być atrakcyjny?

Tak, taak, wiem, co powiedzą zwolennicy mugolskiej propagandy...:

"Nieee,  to nie możliwe, atrakcyjnemu we wszystkim będzie tak samo dobrze..."
"Och, jak to, Johny zawsze będzie boski, przecież jest i tyle..."
"...jestem pewna, że w krótkim męskim uczesaniu będzie mu wręcz znacznie lepiej!"

...serio?

♧♧♧

Ekhm.
Przepraszam bardzo, ale...
gdzie się nagle podział nasz... hollywoodzki "przystojniak"...?

Czyżby ten... "rolnik z pola kartofli" nagle go zjadł...?
...Kto to ??!


Dziewczyny, TO JOHNY DEEP! Dlaczego nie wzdychacie...?
No właśnie. 

Johny,
gdzie się podziałeś, "długowłosy amancie" ???


Aaa aa,  tutaj! Uff...


Co za ulga... No, to rozumiem! 😊😊😊

Twardy przykład? Twardy!

Kolejny ewidentny przykład. Proszę bardzo, tylko nie mówcie mi, że po przemianie lepiej, bo spadnę z krzesła, na którym siedzę!
Chyba znacie filmowy Zmierzch...?
Chyba wiecie, o kogo mi chodzi...?
Taak...😐


I powiem otwarcie, że po tym co koleś aktor zrobił - uwaga, wcale nie dla roli, bo książkowa postać nie robiła nic z włosami, tylko DLA PIENIĘDZY i... pedalskiej propagandy - straciłam do niego jakikolwiek szacunek!
Nie dość, że się ściął, to jeszcze dopakował - blehhhhh! Osobiście to dla mnie szczyt wszystkiego... 

Jeśli twierdzisz inaczej dziewczyno, po prostu nie jesteś rusałką. 😿😿😿

Coby dopełnić dzisiejszy post, dorzucę przykłady tym razem nie sław a zupełnie zwyczajnie szpecących się, a przecież nie tak brzydkich przecież (przed) chłopaków...
A oto i oni...😿😿😿😿😿😿😿😿😿😿😿😿😿😿



Uczcijmy to minutą ciszy.
R.I.P.
[*]

♧♧♧♧

Wiecie co? Dla mnie to po prostu przykre 😿😿😿😿. 
Nawet mój chłopiec jest dowodem na to, że długie włosy to coś więcej niż długie włosy. 

Smutnym ale i dumnym z mojego chłopca,  jak i Johnego (bo trwa przy tym, co dobre) tonem, kończę ten post i dziękuję za uwagę.

♧ ELRINA SIGGHA SVART ♧

środa, 11 stycznia 2017

Elrina - ♧ Czym wkurzają mnie buty.

Hej. 💜💜💜
Dzisiaj pozastsnawiam się "na głos". Pozastanawiam się, dlaczego moje zakupy butkowe jak zwykle przyprawiają mnie o te same durne frustracje kolejnego dnia...

Tak, o buty się rozchodzi. Buty, buty... coraz więcej widzę w nich wizualnych wad, szczególnie w tych, które są, tak jak mi się przynajmniej wydaje tym "dobrze zaplanowanym zakupem".

Ech, dlaczego wszystko wychodzi tak naprawdę dopiero w praktyce... Oczywiście są od tego niezachwiane wyjątki - zarówno w dziedzinie buta, jak i w życiu - ech, te stare mildretowe martensy, ech, och i te Aniołki, które się nie zdarzają (bo trafiasz na nie jedynie poprzez Boską interwencję)...💜💜💜





Biaaaałe... - moje wiecznie niespełnione marzenie 💜💜💜

Ale miałam rozprawiać o butach niedoskonałych, irytujących, a co gorsza tych przez siebie wybieranych.

No bo to jest tak... podobają Ci się nagle, tak po prostu, buty noszone przez kogoś na ulicy potem idziesz do sklepu przejść się między półkami, coby poszukać najbardziej do nich podobnych... Godzinami analizujesz ich cechy doskonałe, tym bardziej, że jak zwykle nie masz pieniędzy na bezpośrednie zakupy...
I w końcu - przychodzi ten dzień... "wypłaty" 😜. Cieszysz się, bo buty z twoich wizji nareszcie będą miały obkazję znaleźć się na twoich stopach na stałe.
I teraz pytanie - dlaczego w sklepie od razu nie widać tego wszystkiego, co wychodzi po kilku dniach noszenia świeżego jeszcze zakupu...? To takie frustrujące (heh, wybaczyć, ale dziewczynka ze mnie) 😑...

Co konkretnie mam na myśli? Pora na omówienie tych najbardziej irytujacych i frustrujących cech, NAGLE WIDOCZNYCH dzień po zakupie "wymarzonej" pary nie-martesów... 
1. Klaunowatość - za płasko wyglądają na stopie - za nisko podbite. 
2. Za bardzo odstają (po obu stronach) cholewki kiedy patrzysz na nie z boku. Cholewka powinna być dla mnie sztywna z tyłu i szersza do przodu, jakkolwiek dziwnie to brzmi 😜. 
3. Mam w nich znów te same, za chude kostki  (co w przypadku moich proporcji, a konkretnie patologicznie wąskich kości wygląda dziwnie i niekorzystnie).

Martensy już dawno wygrały ze wszelkimi parami metodą prób i błędów, nosiłam je bowiem 3 lata temu, niestety zniszczyłam, czego żałuję, nosząc do pracy w fabryce świec. 😿
Były klasyczne, czarne, zupełnie takie jakie miała Mildret Hubble w akademii panny Cackle...💜💜💜






Dzisiaj leżą sobie w szafie na buty w Toruniu, czekając co najwyżej na renowację 😿😿😿.

♧♧♧

Podsumowując dzisiejsze wywody, posłużę się luźnym bazgrołem 😊:


Mam nadzieję, że dobrze widać tu wszystko, co próbowałam przekazać ☺. Dziękuję za uwagę, serduszka 😘. 

♧♧♧

💜💜💜 ELRINA SIGGHA SVART 💜💜💜

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Leśny Chłopiec ♧ Mori Boy Style

Hej. ♧
Spotkałam w internecie, dość spory kawał czasu temu odpowiedni opis i charakteryzację jednej z moich stylowych miłości 💜.
Tak, miłości, bo to coś więcej niż fascynacja 😊.
Kocham się w lesie i od dziecka uwielbiam zaszywać się w dziczy.  Wychowałam się w miejscowości pod Toruniem, w Przysieku, gdzie mieszkaliśmy w budynku wydzierżawionym po jakichś Neimannach, ale najbardziej istotnym jest fakt, że była to posiadłość podzielona na kilka mieszkań, otoczona parkami, lasem stawami.
Nic o czym mówię nie jest tu fikcją literacką, dziś pałacyk przejęto przez Caritas i naturalnie odremontowano, co prezentuje się tak:





Zdjęcia sprzed lat mam w albumie w Toruniu, możliwe że mam je na dysku tutaj, ale z pewnością nie w tabletku, z którego operuję treścią bloga. 

Przysiek to magiczne miejsce, które ukształtowało moją mentalność, baśniową, pełną pasji do tajemniczości, mistycyzmu i przygód.

Pragnę żyć w baśniowej rzeczywistości, rzeczywistości oddzielonej od tej, z którą zmuszona jestem ścierać się każdego dnia. 
Nigdy nie zgaśnie we mnie ta pasja i pociąg do tajemniczości, czaridziejskości i dzikiej natury...
Dlatego jestem rusałką. 

Co wspólnego ma to z dzisiejszym tematem posta? Cóż - wszystko 😊 💜💜💜.

Zawsze będę uciekać do lasu 😊. 
Nic, co leśne mi nie obce 😊.
Dlatego ubieram się tak, by wyrazić przynależność do świata, o którym marzę. 
Dzięki swojej miłości do lasu, poznałam leśnego wloczykija 💜. 

I o modzie chłopięcej w stylu wloczykija będę pokazywać 💜. 

Styl leśnego chłopca. Scharakteryzowali go japończycy jako Mori.
Ja nazywam to po swojemu - styl leśnego włóczkija. ♧

Tajemniczy młodzieniec, zamieszkujący leśne knieje, dzień w dzień wędrujacy po swoim domu, którym jest las...
Alternatywny, samowystarczalny, mądry, tajemniczy, pochodzący do życia z dystansem...♧

Uwielbiam...💜💜💜🌹







Tłumaczę tą zabawną jednakowość twarzy na zdjęciach - chyba, że nie muszę - do wszystkich pasuje mi po prostu jedna ta sama twarz (to raz) i ciężko było mi tak po prostu patrzeć na oryginały (dwa)...😊😊😊




♧♧♧

Dziękuję za uwagę, tak prezentuje się mój ulubiony styl chłopięce, mam nadzieję, że takowa prezentacja się podoba 😊. 

♧ ELRINA SIGGHA SVART ♧

P.s. Autor, tudzież po prostu posiadacz TWARZY ze zdjęć WIE o ich publikacji  (tak jak o wszystkich moich monstrualnych erudycjach) i wyraził zgodę na zamieszczenie, wszystkich (żeby było jasne) 😊😊😊.


niedziela, 8 stycznia 2017

***

I tu, poznawszy imię jasnowłosej dziewczyny, jak i "swoje", Anioł poczuł się troszkę pewniej, poczuł się więcej warty, choć zdawał sobie sprawę z tego, że to w gruncie rzeczy dość absurdalne motywy lepszego samopoczucia - a jednak tak istotne... Dziwny, dziwny ten świat, myślał. Ale nie czuł się już tak obcy, jak przed spotkaniem z dlugowłosą dziewczyną o imieniu Ronnie. Zaczął być "Rafim" - znajomym i czyimś kolegą, tak bowiem nazwała go jedyna, jak dotąd napotkana przyjazna duszyczka. Koleżanka, przyjaciółka... Miła, dobra, ciekawa, piękna. Istota nie reagująca tak jak inni - wykazująca chęci i zainteresowanie - ktoś, kto nie skreślił go za to, że jest obcy, a wręcz pomógł poczuć się lepiej.
Od dnia rozmowy z przyjaciółką, czysty sercem "Rafi" postanowił sobie jedno... Mimo, że tym razem trafił na zrozumienie, nigdy już więcej nie będzie opisywać swojego pochodzenia, nikomu. Czuł, że świadomość jednej osoby w zupełności wystarczy mu, żeby być rozumianym. Każdego dnia brakowało mu rozmowy z dziewczyną do której zbliżał się coraz bardziej. Każdego dnia czekał na nią na tym jednym, tym samym szlaku, do którego wędrował dzień w dzień tuż po nocy spędzonej w statym opuszczonym budynku w którym sypiał.
Tego dnia czekał na Ronnie wyjątkowo długo, ale nic nie było w stanie go zniechęcić. I w końcu ujrzał piękną przyjaciółkę, która jak zwykle, każdego dnia wyglądała inaczej, ale zawsze tak samo pięknie. Szła w sukience do kolan, z rozpuszczonymi, pięknie pofalowanymi włosami. Oczy miała elegancko pomalowane, co podkreślało ich wielkość. O tak, pomyslał Anioł, Ronnie wyglądała wprost olśniewająco... Widząc "Rafiego" z daleka, odezwała się.
- "Ooooo, kogo znów widzą moje oczy!" - z uśmiechem i pewnością siebie krzyknęła, podchodząc do Anioła.
- "Witaj!" - z radoscią odrzekł czysty sercem - "wiesz, ale chyba zapomniałaś coś dodać..."
- "Dodać? Co...?" - zdziwiła się Ronnie.
- "Kogo widzą... bardzo piękne twoje oczy."
- "Jak zwykle przesadzasz."
- "Wiesz, mowię to szczerze, po prostu wyglądasz dziś prześlicznie i... jak zwykle rozweselasz mój dzień..."
- "Naprawdę nie uważasz,  że przypadkiem... przesadzasz?" - droczyła się dziewczyna, ale uśmiech na jej twarzy nie zblakł ani trochę
- "Rafi" - spoważniała nagle. - "Jesteś bezdomny, podobno spadleś z góry... Skąd masz te ubrania? Nie obraź się, ale... masz, gdzie się umyć?"
- "Tak, to znaczy... jak sobie życzysz, dziś wieczorem wyjdę do miasta, tam jest dostęp do wody i..."
- "...stop, stop, zaczekaj!  Chcesz mi powiedzieć, że kąpiesz się na mieście?! Matko boska! Gdzie?!!!" - odparła zaskoczona dziewczyna.
- "Wiesz, tam jest wodny wytrysk..."
- "Fontanna?! Ale koleś, to jest miejsce publiczne!"
Chwilę milczała. - "Ech, no tak, ale przecież nikt Cię nie wpuści do domu, przecież nie masz rodziny, skazany jesteś na... fontannę. Hmmm... czyli chodzi ci o plac na starym mieście w centrum Zielogórza?"
- "No... wygląda na to, że tak nazywa się miejsce, w którym się wtedy znalazłem, prawda?"
- "tak, najwidoczniej. Wiesz, znam dość dobrze to miejsce, co niedzielę jeździmy tam z rodzicami do koscioła. Ostatnio mnie tam nie było, teraz żałuję - może po drodze dostrzegłabym błąkającego się, lub, co ciekawsze, kąpiącego się w fontannie Anioła... heh, ale jaja! Jeny, przepraszam..."
W głowie czystego sercem zagościła ponownie pewna sytuacja...
- "Pozwól, że zadam ci pytanie... co nazywasz kościołem?" - spytał czysty sercem.
- "Kościołem...? To anioł nie wie, czym jest kościół? To dom Boga!"
..."dom Boga!"
..."dom Boga!"
..."dom Boga... odbiło się echem w umyśle czystego sercem.
Jak boleśnie zabrzmiały mu w głowie te słowa...
- "Wszystko okej?" - zapytała na widok pogrążonego w nagłej melancholii chłopaka.
- "Tak, tylko... widocznie w tamtym "domu Boga" o aniołach i bezdomnych już dawno zapomniano..."
Dziewczyna spojrzała na długowłosego ze zrozumieniem, choć ten czuł, że być może nie do końca zrozumiała to, co właśnie powiedział.
- "...ale ty jesteś dobra - kontynuował - choć... dobry jest tylko jeden... ale ty naprawdę jesteś dobra i ja będę ręczył za Ciebie..."
- "ręczył, za mnie? Co masz na myśli...?" - zdziwiona, spytała Ronnie.
- "Po prostu jesteś dobrą osobą i nie zachowujesz się jak ci, którzy nie dostrzegają potrzeb swoich bliźnich, masz u mnie za to wdzięczność, jakiej nie będzie miał nikt inny... Jesteś mi bardzo bliska i zrobię dla Ciebie wszystko, wszystko czym będę w stanie ci pomóc, jeśli będziesz czegoś potrzebowała..."
- "To takie miłe z twojej strony..." - odrzekła zawstydzona. - "To miłe i niezwykłe, ale znamy się dopiero kilka dni, dlaczego chcesz być mi tak oddany...?"
- "...bo jesteś kimś, na kogo czekam każdego dnia, a nie ma nic piękniejszego, jak rozmowa z kimś, kto cię zna i akceptuje... Wiesz, jesteś tu moim słoneczkiem, jedynym..."
Na twarzy Anioła zagościł uśmiech, szeroki i błogi, wdzięczny, piękny anielski uśmiech...
Dziewczyna milczała chwilę. Takich słów nie usłyszała jeszcze nigdy wcześniej... Po chwili jednak odezwała się.
- "Rafi... A pójdziesz ze mną na łąki? To niedaleko... przyjacielu..." - twarz dziewczyny wyraźnie zdradzała zadowolonenie z postawy oddanego jej czystego sercem.
- "Wszystko, co zechcesz, moja śliczna... ech, przyjaciółko"
Oczy Anioła lśniły.
Idąc tym samym szlakiem, gdzie spotykali się codziennie, poznawali swoje osobowości, dzielili się spostrzeżeniami. W pewnym momencie rozmowy Ronnie zatrzymała się, chwyciła czystego sercem za ramię i rzekła...
- "Chwila... jako oddanemu towarzyszowi, nie pozwalam chodzić ci wciąż w tych samych rzeczach. Musisz zaczekać na mnie chwilę, idziemy na łąki, nie możesz włóczyć się ze mną w spódnicy do ziemi i niepranym nigdy swetrze... Wiesz, mam w domu brata, mam ojca - myślę, że nie zauważą, jak zwinę im z szafy parę spodni i jedną z tysiąca tych samych białych podkoszulek..."
Bez chwili zastanowienia, dziewczyna pobiegła w stronę domu, zostawiając czystego sercem na środku szlaku służącego im za ścieżkę przyjaźni i poznawania się. Czekał, podekscytowany i szczęśliwy, czekał jak codzień, próbując nazwać jakoś uczucie, bardzo silne w nim zresztą uczucie, które po raz pierwszy zaznał właśnie tutaj, w ludzkim "padole grzechu" po upadku.

czwartek, 5 stycznia 2017

***

El zauważyła, że coś wyraźnie nie gra w jej kotlinkowym porządku - jedna rzecz, druga, wcale nie leżą na swoim miejscu. Wyglądało to, jakby ktoś odnalazł jej tajny zakamarek lasu i dotykał jej rzeczy, przeglądał. Zastanawiała się, co zrobić "z tym fantem", w zasadzie nie pozostawiała tam nic cennego, z drugiej też strony nic stamtąd przecież nie zginęło. "Po prostu" - pomyślała dziewczyna - "ktoś tam się w końcu znalazł, a to musiało kiedyś nastąpić... Nie sama przecież masz pojęcie o całym tym lesie, El..."
Wprawdzie El musiała być przygotowana na intruzów, w końcu każdy mógł zabłądzić także w jej tajemne miejsca. Nie sądziła jednak, by ktokolwiek miał ochotę bląkać się akurat tam... Miejsce to było bowiem wyjątkowo schowane i nie posiadało zbyt szczególnej aury, by móc kogokolwiek przyciągnąć i zachęcić do zwiedzania... "A jednak ktoś tam trafił", pomyślała z uśmiechem, "zainteresowany nim, jak widać, doszczętnie"... Poczuła się trochę tak, jak gdyby ktoś okazał jej zainteresowanie. Pomyślała nawet przez chwilę... "to dość przyjemne uczucie".

Podeszła uporządkować raz jeszcze swoje rzeczy i zająć się przygotowanym na ten dzień pomysłem. A dzień postanowiła spędzić ze świadomością, że już nie tylko ona sama wie o istnieniu tajemniczej kotliny w głębi szmaragdowego lasku nieopodal osiedli domków jednorodzinnych spod brzozowych i lipowych kniei... Nie potrafiła przestraszyć się intruza - co najwyżej lekko zdenerwowało ją, że w każdej chwili ktoś mógłby się tu zjawić i zakłócić w spokoju wykonywane ulubione leśne czynności.

***

- "Tak bardzo mnie zadziwiasz" - stwierdziła Ronnie.
- "To źle...?" - zapytał wciąż dość niezręcznie czując się, długowłosy chłopak.
- "Hmmm... zależy to, skąd bierze się twoje zachowanie. Mówisz, że jesteś bezdomny, co nawet widać, głodny, co widać równie dobrze, ale nie potrafisz mi wyjaśnić, skąd się wziąłeś..."
- "nie zrozumiesz..." - odparł długowłosy.
- "Dlaczego? Nie jestem już dzieckiem, śmiało, możesz mi powiedzieć wszystko" - zapewniła obcego dziewczyna.
- "Skoro... nalegasz...
Tam, skąd przyszedłem, nic nie wygląda tak jak tu... A tu nic nie dzieje się tak, jak powinno i nie znalazłem się tutaj z własnej woli. Właściwie nie wiem nawet, jak to się stało... Był to bolesny upadek... Obudziłem się w padole grzechu  - nagi i z wieloma nowymi potrzebami..."
- "Czyli, że... jak - ty spadłeś z nieba?" - po raz kolejny trudno było opanować Ronnie odruch wybuchu śmiechu, tym razem jednak udało jej się, choć ton głosu dziewczyny wciąż zdradzał wyraźnie rozbawienie z jej strony.
- "A wierzysz mi...? Wciąż próbuję ubrać to wszystko w słowa tak, żeby być choć trochę zrozumianym..."
- "...Znów tak śmiesznie się tłumaczysz" - przerwała mu Ronnie - "ale w porządku, załóżmy, że ja ci wierzę".
Długowłosy postanowił szerzej wyjaśnić dziewczynie swoje położenie. Ta zaś słuchała, zadając mu z czasem coraz mniej pytań. Poczuła, że lubi rozmawiać z tym pociesznym, choć dziwacznym nieznajomym, a właściwie - nowym znajomym, zdała sobie jednak sprawę z tego, że powinna dowiedzieć się, jak ma na imię. Zapytała. W odpowiedzi usłyszała...
- "Wiesz, wysokiej rangi bracia mają tam swoje niezachwiane, dostojne imiona, ja... swojego nie jestem w stanie sobie tutaj... przypomnieć" - twarz chłopaka posmutniała, jak gdyby zrozumiał, jak istotne jest tu posiadanie własnego imienia. Nie wiedział bowiem, kim jest tutaj dla innych, poza bezdomnym i głodnym... obcym.
- "Czyli... jesteś skrzydlatym, pozbawionym imienia i skrzydeł - ciekawe..." - stwierdziła Ronnie, poczym chwilę zastanowiła się i dodała - "hmm, a co powiesz na to, żebym mówiła do ciebie, jak mi się spodoba? Może..."

wtorek, 3 stycznia 2017

III

Stojąc na przystanku, Ronnie przypomniała sobie, że nie wzięła ze sobą urodzinowego poczęstunku dla koleżanek. Zastanawiała się - wrócić po niego, czy może nie pójść dzisiaj do szkoły... Autobus pomału podjeżdżał już pod przystanek, pozostały zatem ostatnie sekundy na podjęcie decyzji... "Dobra. Nie idę." - postanowiła - "Raz można..." Ronnie zawróciła zanim autobus zwolnił, drzwi zaś nie otworzyły się, a pojazd pojechał dalej już bez dziewczyny. Ta postanowiła powłóczyć się po znanych jej leśnych ścieżkach prowadzących z powrotem do domu. "Dzień wolny na życzenie, życzenie urodzinowe rzecz jasna. Szesnaście lat... Wiek, jak z serialu", pomyślała z uśmiechem na twarzy. "Może zrobić by tak coś szalonego...? No fakt, do szkoły juz dziś nie pójdę, ale to wciąż jeszcze za mało..." W głowie młodziutkiej Ronnie kłębiło się coraz więcej zakręconych myśli, a przynajmniej tak zakręconych, jakimi powinny być tego dnia. Przychodziło jej to z niemałym trudem, podekscytowana świadomością, że czeka ją wieczorem niespodzianka ze strony rodziny, nie miała nawet szczególnej ochoty wracać tak szybko do domu.
Idąc tak jednym ze szlaków, którymi niemal dzień w dzień pokonywała tę samą drogę, uslyszala szelesty dobiegające z pewnej odległości. Zaniepokoiła się, wręcz wystraszyła - przecież dotąd nikt obcy tędy nie chodził... Szła jednak dalej, powoli coraz bardziej mając ochotę znaleźć się już, jednak, w domu. Zatrzymała się, znów usłyszała szelest przyprawiajacy ją o ten troszkę za bardzo paraliżujący strach. Postanowiła opanować niepokój i ruszyć dalej przyspieszonym krokiem, powtarzający się jednak dźwięk szelestu liści sprawił, że zirytowana zechciała natychmiast przekonać się, co wydaje takie dźwięki. Po kilku chwilach ciągłego wsluchiwania się, wyciągnęła wniosek - ktoś tu jest, porusza się, najwyraźniej spaceruje lub czegoś szuka. Ale to nie wystarczyło Ronnie, by spokojnie mogła pójść sobie dalej, ot tak. Wciąż chciała wiedzieć więcej, nie dawało jej spokoju, kto mógł kręcić się po lesie tuż nieopodal posesji rodziców. "Ciekawa przygoda" pomyślała, "intruz w moje urodziny - być może nie powinnam... mieć z obcymi do czynienia, ale to takie... nadzwyczajne, ekscytujące... niecodzienne zjawisko..." Ciekawość podsycona wyjątkowością dnia, nie pozwoliła dziewczynie pójść dalej, pozostawiając wszystko ot, takim jakim było. Mimowolnie wręcz, pomimo głosu rozsądku, zboczyla ze szlaku, podążając za intrygującym odgłosem. Daleko Ronnie wcale ten odglos szczególnie nie poprowadził, a jedynie za niewiele oddalone od sciezki krzaczki, za którymi siedział młody, dlugowlosy chłopak. Siedział tam, a własciwie klęczał na kolanach, zrywając jeżyny i maliny, zajadając się nimi tak szalenie, jakby od wieków nie miał nic w ustach. Rzeczywiście, dość niecodzienne zjawisko, jak dla szesnastoletniej dziewczyny zamieszkującej niemal od kilku lat okolice lipowych kniei... W pierwszej chwili wydało się jej to komicznie zabawne. Nie potrafiła powstrzymać swojej reakcji - gwałtownie parsknęła śmiechem na widok łapczywie zajadająego się owocami z krzaczka chłopaka. To zaś spowodowało, że i on gwałtownie spojrzał na nią, czując się najwyraźniej trochę nieswojo.
Dziewczyna zamilkła, zrobiło się jej troszkę głupio z powodu swojego odruchu. Chcąc jakoś naprawić tą niezręczną sytuację, postamiwiła zadać chłopakowi pytanie, chcąc jakoś odwrócić od swojego zachowania uwagę - "ja nie... nie przeszkadzam...?"

***
Anioł, na widok tak nagłego widoku dziewczyny, oniemiał, zaskoczony pytaniem skierowanym do niego tak z nikąd i nagle, przez chwilę nie potrafił nic odpowiedzieć...
"To znaczy..." rozpoczął, "zdobyłem właśnie nieco tych... owoców, teraz jem i..."
- "no już nie tłumacz się" - odparła śmiałym tonem dziewczyna o dlugim jasnym warkoczu i dużych niebieskich oczach, widząc, że to właśnie on czuje się przy niej zawstydzony. "Widzę, że śmiało gustujesz w leśnym runie" - kontynuowała - "wiesz, ja bym się bała tak jeść nie umyte owoce".
Widząc dziewczynę, czysty sercem poczuł wokół siebie dobrą energię, poczuł zainteresowanie, tym razem jednak sprawiło mu to przyjemność. "Umyte?" - zapytał Anioł - "Wiesz, ja po prostu jestem, jak to mówicie, bezdomny i głodny, więc jeśli robię coś nie tak, po prostu wiem od was o wiele mniej o tym świecie, niż mi się dotąd wydawało..." Dziewczyna znów uśmiechnęła się na jego widok, najwidoczniej znów rozbawiło ją coś, co zrobił, a w tym wypadku, co powiedział.
"Ale jacy my, ja stoję tu tylko jedna ☺ - zabawny jesteś" - odparła wyraźnie rozbawiona, choć wciąż zdziwiona zachowaniem i obecnością chłopaka. Po raz kolejny padło pytanie, na które czysty sercem zmuszony był udzielić odpowiedzi...
"A skąd się tutaj wziąłeś?"