wtorek, 3 stycznia 2017

III

Stojąc na przystanku, Ronnie przypomniała sobie, że nie wzięła ze sobą urodzinowego poczęstunku dla koleżanek. Zastanawiała się - wrócić po niego, czy może nie pójść dzisiaj do szkoły... Autobus pomału podjeżdżał już pod przystanek, pozostały zatem ostatnie sekundy na podjęcie decyzji... "Dobra. Nie idę." - postanowiła - "Raz można..." Ronnie zawróciła zanim autobus zwolnił, drzwi zaś nie otworzyły się, a pojazd pojechał dalej już bez dziewczyny. Ta postanowiła powłóczyć się po znanych jej leśnych ścieżkach prowadzących z powrotem do domu. "Dzień wolny na życzenie, życzenie urodzinowe rzecz jasna. Szesnaście lat... Wiek, jak z serialu", pomyślała z uśmiechem na twarzy. "Może zrobić by tak coś szalonego...? No fakt, do szkoły juz dziś nie pójdę, ale to wciąż jeszcze za mało..." W głowie młodziutkiej Ronnie kłębiło się coraz więcej zakręconych myśli, a przynajmniej tak zakręconych, jakimi powinny być tego dnia. Przychodziło jej to z niemałym trudem, podekscytowana świadomością, że czeka ją wieczorem niespodzianka ze strony rodziny, nie miała nawet szczególnej ochoty wracać tak szybko do domu.
Idąc tak jednym ze szlaków, którymi niemal dzień w dzień pokonywała tę samą drogę, uslyszala szelesty dobiegające z pewnej odległości. Zaniepokoiła się, wręcz wystraszyła - przecież dotąd nikt obcy tędy nie chodził... Szła jednak dalej, powoli coraz bardziej mając ochotę znaleźć się już, jednak, w domu. Zatrzymała się, znów usłyszała szelest przyprawiajacy ją o ten troszkę za bardzo paraliżujący strach. Postanowiła opanować niepokój i ruszyć dalej przyspieszonym krokiem, powtarzający się jednak dźwięk szelestu liści sprawił, że zirytowana zechciała natychmiast przekonać się, co wydaje takie dźwięki. Po kilku chwilach ciągłego wsluchiwania się, wyciągnęła wniosek - ktoś tu jest, porusza się, najwyraźniej spaceruje lub czegoś szuka. Ale to nie wystarczyło Ronnie, by spokojnie mogła pójść sobie dalej, ot tak. Wciąż chciała wiedzieć więcej, nie dawało jej spokoju, kto mógł kręcić się po lesie tuż nieopodal posesji rodziców. "Ciekawa przygoda" pomyślała, "intruz w moje urodziny - być może nie powinnam... mieć z obcymi do czynienia, ale to takie... nadzwyczajne, ekscytujące... niecodzienne zjawisko..." Ciekawość podsycona wyjątkowością dnia, nie pozwoliła dziewczynie pójść dalej, pozostawiając wszystko ot, takim jakim było. Mimowolnie wręcz, pomimo głosu rozsądku, zboczyla ze szlaku, podążając za intrygującym odgłosem. Daleko Ronnie wcale ten odglos szczególnie nie poprowadził, a jedynie za niewiele oddalone od sciezki krzaczki, za którymi siedział młody, dlugowlosy chłopak. Siedział tam, a własciwie klęczał na kolanach, zrywając jeżyny i maliny, zajadając się nimi tak szalenie, jakby od wieków nie miał nic w ustach. Rzeczywiście, dość niecodzienne zjawisko, jak dla szesnastoletniej dziewczyny zamieszkującej niemal od kilku lat okolice lipowych kniei... W pierwszej chwili wydało się jej to komicznie zabawne. Nie potrafiła powstrzymać swojej reakcji - gwałtownie parsknęła śmiechem na widok łapczywie zajadająego się owocami z krzaczka chłopaka. To zaś spowodowało, że i on gwałtownie spojrzał na nią, czując się najwyraźniej trochę nieswojo.
Dziewczyna zamilkła, zrobiło się jej troszkę głupio z powodu swojego odruchu. Chcąc jakoś naprawić tą niezręczną sytuację, postamiwiła zadać chłopakowi pytanie, chcąc jakoś odwrócić od swojego zachowania uwagę - "ja nie... nie przeszkadzam...?"

***
Anioł, na widok tak nagłego widoku dziewczyny, oniemiał, zaskoczony pytaniem skierowanym do niego tak z nikąd i nagle, przez chwilę nie potrafił nic odpowiedzieć...
"To znaczy..." rozpoczął, "zdobyłem właśnie nieco tych... owoców, teraz jem i..."
- "no już nie tłumacz się" - odparła śmiałym tonem dziewczyna o dlugim jasnym warkoczu i dużych niebieskich oczach, widząc, że to właśnie on czuje się przy niej zawstydzony. "Widzę, że śmiało gustujesz w leśnym runie" - kontynuowała - "wiesz, ja bym się bała tak jeść nie umyte owoce".
Widząc dziewczynę, czysty sercem poczuł wokół siebie dobrą energię, poczuł zainteresowanie, tym razem jednak sprawiło mu to przyjemność. "Umyte?" - zapytał Anioł - "Wiesz, ja po prostu jestem, jak to mówicie, bezdomny i głodny, więc jeśli robię coś nie tak, po prostu wiem od was o wiele mniej o tym świecie, niż mi się dotąd wydawało..." Dziewczyna znów uśmiechnęła się na jego widok, najwidoczniej znów rozbawiło ją coś, co zrobił, a w tym wypadku, co powiedział.
"Ale jacy my, ja stoję tu tylko jedna ☺ - zabawny jesteś" - odparła wyraźnie rozbawiona, choć wciąż zdziwiona zachowaniem i obecnością chłopaka. Po raz kolejny padło pytanie, na które czysty sercem zmuszony był udzielić odpowiedzi...
"A skąd się tutaj wziąłeś?"

1 komentarz:

  1. To jest świetny post 👍👍👍 Niezły rozwój akcji 😃

    OdpowiedzUsuń